sobota, 14 lipca 2018

Bajka

Hej :)
Pamiętacie misia, którego wygrałam w Candy u Moniki z bloga: mikaglo handmade? Misia wygrałam dla mojej Siostrzenicy Lenki pisząc wierszyk o Lence i misiu. Rozwinęłam to dalej i napisałam bajkę o przygodach misia i Lenki :) Wszystkie zdjęcia  tego pięknego misia pochodzą z bloga Moniki (w sumie nawet nie zapytałam czy mogę, ale mam nadzieję, że Monika nie będzie na mnie zła?). A w ogóle to powiem Wam że miś się u Lenki bardzo dobrze zadomowił :)
Jeśli macie chwilę czasu, lubicie czytać - przeczytajcie i napiszcie co sądzicie :) Większość imion została zmieniona :) Zapraszam !






Miś z origami”




"Lenka – mała dziewczynka przed siebie bała się iść,
Oj Lenko nie bój się – nic złego nie stanie Ci się,
bo odważny miś z origami obroni Cię!
Ten mały misio dzielny jest
i kocha Ciebie boś cudowna jest!
Na każdym więc kroku bronić będzie Cię

mała wesołko i psotko !

Lenka dla misia za to swój uśmiech cudny ma
i główkę pełną pomysłów,
tak razem maszerują przez świat,
wesoło im i raźnie,
takie te ich przyjaźnie!"





      Papierowy miś, stworzony przez utalentowane dłonie, pewnego grudniowego, ale słonecznego dnia zamieszkał w domu małej Lenki. Dziewczynka bardzo się z tego powodu ucieszyła - dostała go od swojej cioci. Właściwie miś przybył do Lenki drogą pocztową w dużej ciężkiej paczce, bo ciocia Monika mieszka dość daleko i wysłała go małej Lence - swojej siostrzenicy jako prezent na Święta Bożego Narodzenia. Od samego początku celem cioci było aby miś z origami modułowego wyzwolił w dziewczynce kreatywność, twórczość już od najmłodszych lat, by siostrzenica nauczyła się zmieniać świat na lepszy. Bo gdy dziewczynka go otrzymała miała zaledwie 4 miesiące. Ale od razu jej buzia na widok misia się uśmiechnęła. Miś był intensywnie różowy, cały z papieru, na głowie miał czarny kapelusik, a pod szyją sylwestrową, zabawną muszkę i fikuśny serdaczek. Ponieważ zbudowany był z wielu modułów, był dość ciężki. Gdy tylko miś zamieszkał u małej Lenki od razu zrobiło się weselej w całym domu. Mama Anna nakarmiła go ciasteczkami z papieru, aby zaspokoił głód po długiej podróży, zaproponowała lemoniadę, której misio odmówił, i oddała swoją córkę w jego dobre ręce. Oczywiście mama również czuwała nad nimi obojgiem na każdym kroku i okazywałam im swą troskę. Miś mający wielkie serce od razu pokochał tą małą dziewczynkę i postanowił, że nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić, że będzie o nią dbać, pomagać rodzicom w opiece i uprzyjemniać życie całej rodziny, a najbardziej swojej pokochanej od pierwszego wejrzenia malutkiej przyjaciółce. Miś bardzo się starał, aby rozbawić dziewczynkę, aby nie była marudna, a kiedy zaczęły jej rosnąć ząbki stawał na głowie w wymyślaniu nowych figli, by mała tylko była zadowolona. Często obserwował życie całego domu z wysokiej kuchennej lodówki, gdzie lubił sobie siedzieć. Miś wymyślał piękne piosenki, wiersze i opowiadania, aby dziewczynce, która wtedy jeszcze leżała w kołysce się nie nudziło, a gdy spała czuwał nad jej łóżeczkiem, by miała piękne i kolorowe sny. Dziewczynka z misiem już od samego początku swej znajomości porozumiewali się bez słów - tak bardzo się rozumieli i od samego początku tworzyli zgrany team.
 
  Pewnej nocy Lenusia obudziła się przerażona, gdyż nad jej łóżeczkiem pojawiły się jakieś cienie. Przestraszona dziewczynka zaczęła głośno płakać bo wyobraziła sobie nie wiadomo co. Ale miś śpiący tuż obok i czuwający nad nią, uspokoił ją swoim ciepłym, cichym głosem:
- "Lenko, to tylko gałązki, którymi wiatr porusza przed domem. Chwieją się i za sprawą pobliskiej latarni rzucają cienie i odbijają się w oknie. Nie bój się już i śpij spokojnie.. " Lenusia słysząc słodki głos misia i ufając mu bezgranicznie od razu słodko usnęła i spała aż do samego rana, kiedy to obudziła się w wyśmienitym nastroju, gotowa do figli.
Miś zawsze potrafił Lence wszystko mądrze wytłumaczyć, aby dziewczynka niczego się nie bała i mogła odważnie stąpać przez życie.
      Razem z mamą Anną chodzili na długie spacery, a gdy przyszła wiosna i słoneczko bardziej zagrzało miś był jeszcze bardziej wesoły z głową pełną szalonych pomysłów. Jego osobowość bardzo dobrze odbijała się na wszystkich członkach rodziny, a zwłaszcza na małej Lence, która również już wtedy była bardzo radosną, uśmiechniętą, miłą i pełną energii dziewczynką. Lenka była śliczna, miała piękne niebieskie jak błękit nieba oczy, kształtną, odrobinę okrągłą buzię i uroczy uśmiech, który powodował, że wszyscy domownicy tracili dla niej serce. Na widok misia jej buzia zawsze się śmiała. Lenka zawsze chciała, aby miś towarzyszył jej we wszystkich czynnościach i zabawach. Lenka bardzo lubiła kąpiele, jednak miś musiał się pilnować przed zachlapaniem, aby jego papierowe ciałko nie rozmokło i nie rozpadło się na pierwotne malutkie moduły z których był zbudowany. Nawet wtedy gdy wylegiwał się na werandzie w słoneczku susząc drobne ślady kropli na swoim papierowym ciałku, Lenka wiedziała, że jest blisko, bo słyszała dolatujące do niej pogodne piosenki i recytowane miłym głosem wierszyki. Miś nastrajał ją pogodnie do całego świata, czuła się przy nim bardzo bezpieczna i szczęśliwa, i cieszyła się że ma tak niezwykłego przyjaciela.
      Pewnego wieczoru, tuż po kąpieli, gdy Lenka była już wytarta, naoliwiona, nakarmiona i ubrana do snu w czyste ubranka miś urządził dla niej małe przedstawienie. Postanowił dla niej zatańczyć, czego wcześniej jeszcze nigdy nie robił. Urządził małą choreografię i zatańczył taniec iście w hip-hopowym stylu. Przez jego wygibasy i podskoki było tyle śmiechu i radości, że wszystkich rozbolały brzuchy od chichotu. Taki zabawny był ten miś z origami! Poczucie humoru bardzo mu dopisywało, nigdy nie był smutny, może dlatego, że po prostu był szczęśliwy w nowej rodzinie i swoim nowym domu. Miał dach nad głową, swoje miejsce na ziemi, nigdy nie był głodny i miał kochającą go rodzinę, i wspaniałą małą przyjaciółkę. Czego chcieć więcej? A do tego mógł czynić dobro, z czym też czuł się wspaniale. Radość i miłość wypełniała jego misiowe serce, a serce miał naprawdę wielkie, pomimo tego, że było to tylko serce z papieru. Na każdym kroku był pomocny, usłużny, a także troskliwy i dbający. Bardzo pomagał mamie Ani w wychowaniu córki. Miś miał świetną intuicję i umiał współodczuwać czyjeś uczucia, przez to zawsze wiedział jak się zachować aby nikogo nie urazić. Miś bardzo kochał wszystkie zwierzęta. Może dlatego, że sam był misiem, a może z innego powodu, w każdym razie, bardzo wszyscy go pokochali, a gdy Lenka miała już 1 roczek i uczyła się chodzić po prostu nie wyobrażała sobie życia bez niego. Tak bardzo się do siebie przywiązali.
        Pewnego dnia, późnym latem, gdy razem z Lenką jedli obiadek - Lenka jadła zupkę krem z dyni, a miś papierowe warzywa - bo miś też się bardzo zdrowo odżywiał, ale ze względu na swój pękaty brzunio musiał się pilnować, bo był ogromnym łasuchem jak każdy miś. Wtedy na drzewie przed oknem usiadła mała ruda wiewiórka z nastroszonymi uszkami. Miś i Lena jeszcze nigdy nie widzieli wiewiórki, mimo że ich dom był niedaleko parku i było tam dużo drzew. Takie nieznane zwierzątko bardzo ich zadziwiło. Miś pomyślał, aby złapać wiewiórkę, bo fajnie byłoby mieć jeszcze jednego przyjaciela. Zawołał do wiewiórki:
-"Zwierzątko, zwierzątko chodź do nas!" - bo jeszcze wtedy nie wiedział, że to rude, piękne zwierzątko z cudownym wielkim, puszystym ogonem nazywa się wiewiórka.
Ale na szczęście jego mądry rozumek od razu wywnioskował, że każde dzikie zwierzątko na pewno najlepiej czuje się na wolności, i że to chyba nie za dobry pomysł. Pomachali więc wiewiórce przez szybę, a wiewiórka od tego czasu często zaglądała do nich przez okno w porze obiadowej. Chyba też chciała się zaprzyjaźnić.
        Gdy Lenka umiała już chodzić i mówić proste rzeczy często z misiem bawili się w chowanego. Tata Lenki nazwał misia Origamek (w skrócie Ori), ale Lenka ponieważ nie mówiła jeszcze dobrze wołała do niego Oli. Origamek wymyślał bardzo dobre skrytki. Raz wgramolił się do szafy na górną półkę i Lenka bardzo długo nie mogła go znaleźć. Była za mała, aby dostrzec go tak wysoko i wołała:
-"Oli, misu gdze jestes? Jus mi sie znudzilo! Choć do mnie, bo mi smutno!"
Miś nie miał serca dłużej się ukrywać więc wyszedł z kryjówki i w ten dzień ich zabawa się skończyła. Najbardziej lubili bawić się w mini listę przebojów. Miś puszczał płytę z muzyką - uwielbiali Amy MacDonald z maminej kolekcji, i Lenka ruszając buzią udawała, że śpiewa, chociaż po cichutku już pewnie wtedy śpiewała bo miała piękny, czysty głosik i bardzo dobry słuch więc talent do śpiewania miała. I tak zmieniali się nawzajem, raz występowała Lenka, raz miś. Miś śpiewał raczej męskie utwory, które akurat były na topie więc się razem świetnie bawili i nigdy im się nie nudziło.
        Gdy Lenka miała lat kilka postanowili razem z misiem, że założą wspólnie na podwórku swój mały ogródek. Była wiosna, mama dała im nasionka kwiatów więc wzięli swoje przybory jakie mieli do zabawy w piaskownicy i poszli sadzić roślinki. Lenka obok domu wykopała łopatką pierwszą dziurę w ziemi, a z niej wyszedł długi jak ołówek robak. Miś powiedział, że to dżdżownica. Lenka na jej widok zwróciła się do niej:
-”Dzdzownico gdzie tak pełznies?” I wzięła ją na rękę, w ogóle się nie bojąc. Dżdżowniczka zakręciła swym ogonkiem i nic nie odpowiedziała więc miś odrzekł:
-”Lenko dajmy dżdżowniczkę do żyznej, mokrej ziemi, tam niedaleko, bo na pewno chce jej się pić i jeść.” Było dość sucho i miś bał się, że ta śliczna blado-różowa dżdżownica uschnie.
-”Dobrze Oli” - powiedziała Lena. Zakopali ją z powrotem do ziemi i poszli kopać swoje dziury na nasionka, które później obficie polali wodą. Podlewali je codziennie, aż wyrosły małe pędy, a latem ukazały się obok domu piękne żółte słoneczniki.
      Tata Lenki – Marcel, bardzo często zabierał ich do lasu na wycieczki, bo bardzo kochał las i razem śledzili ślady zwinnych zająców, gibkich saren i lekkich ptaków. W lesie zawsze było tak spokojnie, cicho i miło, i cudowanie pachniało kwiatami oraz mchem. Nasłuchiwali świergotu ptaków i odgłosów innych leśnych zwierząt.
-”Tatusiu co to tak stuka?” - pytała Lenka w środku lasu, a tata na to:
-”To dzięcioł córeczko szuka robaczków w korze drzewa i uderza swym dziobem w pień” - odpowiadał.
-”To robi drzewkom krzywdę, drzewka cierpią?”- pytała dalej córka. A tatuś mówił dalej:
-”Ależ nie, dzięcioły nazywane są leśnymi sanitariuszami, leczą i kurują drzewa, uwalniają je swoimi dzióbkami od zbędnych robaczków które chowają się pod korą i dokuczają drzewom.”
-”Ale tu pięknie” - zachwycała się Lenka. „Bardzo lubię tu przychodzić” - ciągnęła dalej.
Często zbierali mięsiste grzyby, soczyste, granatowe jagody, czarne jeżyny, małe czerwone aromatyczne poziomki, ciemno-różowe maliny lub nawet wielobarwne kwiaty na polanach.
W lesie zawsze ładowali akumulatory, bo las oddawał im część swojej cudownej energii - takiej jaką tylko natura dać potrafi człowiekowi. Spacery po lesie dobrze wpływały na ich zmysły o każdej porze roku, czy to wiosną, czy latem, jesienią, czy zimą. Te wypady były zawsze wyczekiwane, ciekawe i kojące zmysły.
       Jedną zimą, gdy biały śnieg rozpostarł się po ziemi niczym kudłate motki białej wełny tata z Leną zbudowali w lesie prawdziwe iglo z brył lepkiego śniegu i mieli przy tym bardzo dużo frajdy, bo chyba prawdziwy Eskimos mógłby tylko takie zbudować. Miś był u Lenki w plecaczku, bo trochę bał się śniegu, bał się zamoczyć i zamarznąć. Zrobili sobie wszyscy pamiątkowe zdjęcie, a białe, solidne iglo stało aż do wiosny i było schronieniem w mroźne noce dla wielu leśnych zwierząt. Dopiero pierwsze promienie wiosennego słońca roztopiły je. Ale były plany by w przyszłym roku zbudować jeszcze solidniejsze i jeszcze większe.
        Najbardziej jednak lubili wakacje na wsi u swojej najcudowniejszej Babuni Marty. Tam często boso biegali po ściernisku, czasem gonili kury, bo chcieli sprawdzić czy któraś zniesie im złote jajo. Jednego razu miś w takiej gonitwie przewrócił się jak długi i otarł sobie kolano, które od tego czasu dość często go pobolewało, mimo że od razu z Lenką pobiegli do Babci, aby je opatrzyć. Babcia w swej apteczce miała wszystko co potrzeba. Delikatnie naprostowała pogniecione elementy papieru i obandażowała misia kolano, aby go już nie bolało. Po dokładnym opatrzeniu kazała mu być bardziej ostrożnym w tych wszystkich jego psotach. Zastanawiała się także nad użyciem wody utlenionej, gdyż jest w takich przypadkach nieoceniona, ale zrezygnowała z tego pomysłu na rzecz bandażu, gdyż co jak co, ale miała do czynienia z misiem z papierowego origami. Lana bardzo uważnie przyglądała się całej procedurze i wspierała misia jak tylko mogła. Miś był bardzo dzielny, w ogóle nie narzekał i Babci bardzo ta dzielność zaimponowała.
Później u Babci w ogrodzie razem z Lenką podziwiali szare polne myszy, milusie zwinne jaszczurki, o których już wiedzieli z książki przyrodniczej, którą mama czytała im pewnego razu, że nie wolno łapać jaszczurek za ogon gdyż mogą go zgubić. Podziwiali też małe zielone żabki, mięciutkie lądowe ślimaki w ciekawych muszelkach, długaśne dżdżownice, ślepe krety w kopczykach ziemi i piękne tęczowe wszędobylskie motyle.
       Innym razem na wakacjach u Babci, miało miejsce zdarzenie jak z filmu, strasznego horroru. Lenę zaatakował wielki zły kogut. Bo koguty czasami są złośliwe i należy na nie uważać. Wskoczył jej na ramię i chciał ją dziobnąć w głowę, ale miś widząc co się święci pospieszył swej towarzyszce na ratunek i przegnał złośnika raz dwa:
-”Lenko! Nie bój się! Już pędzę, aby cię obronić!!!” - wołał Ori już z niedaleka. Kogut zmrużył oczka i zatrzymał się, nigdy nie widział takiego stworzenia i w sumie nie wiedział czego może się po nim spodziewać.

Miś nie zwlekając ani chwili okrzyczał koguta i bez strachu przegonił go, a ponieważ wzbudzał respekt - kogut szybko uciekł, i już nigdy sobie nie pozwolił na taką agresję względem wnuczki swojej właścicielki. Od tej pory kogut nie podchodził nawet blisko do babcinych gości, gdyż miś uprzedził, że będzie go miał na oku. Ale Lenka nie żywiła do koguta urazy, bo i tak kochała wszystkie zwierzęta, i postanowiła, że mu wybaczy. Kogut chyba też to poczuł, bo stał się na przyszłość bardziej przyjazny dla wszystkich, a małą dziewczynkę chyba nawet polubił. W każdym razie dostawał często od Lenki swoje ulubione pyszne ziarenka pszenicy na zgodę.
       Gdy Lenka miała już lat kilka i znów byli na wakacjach u Babci Marty wybrali się razem nad staw aby karmić łabędzie. Miś tylko miał spoglądać z oddali bo bał się wody, i roztrzepany zgubił swój malutki, śliczny kapelusik. Bardzo rozpaczał nad tą zgubą, ale Lenka go pocieszała mówiąc, że Babcia na pewno zrobi mu piękny nowy kapelusz na szydełku, gdyż umie pięknie szydełkować:
-”Kochany Misiu nie martw się dobrze? Będziesz miał nowy kapelusik z pięknej wełny!” - Te słowa bardzo misia uspokoiły i pocieszyły, mógł więc spokojnie podziwiać łabędzie.
       Wakacje u Babci Marty zawsze były bardzo piękne, spokojne, napawały szczęściem i radością. Miś i Lena pomagali Babci w czym tylko się dało, robili zakupy w pobliskim sklepie, pomagali w ogrodzie przy pieleniu warzyw, a gdy Babcia pozmywała po obiedzie naczynia – Lenka zawsze wszystkie powycierała do sucha ściereczką, a miś polerował. Dziewczynka bardzo lubiła nakrywać do stołu, rozkładała talerze przed posiłkami, a miś sztućce i serwetki. Lubili też bardzo jak Babcia czytała im książki i opowiadała różne historie przedwojenne z czasów swojej młodości oraz bajki przed snem. Babcia miała wspaniały głos i razem w trójkę ślicznie śpiewali pieśni z dawnych lat, których Babcia ich uczyła. Babcia miała też fajnego psa, którego kiedyś wujek Leny - Piotr, a syn Babci przywiózł z gór Tatr. Był to piękny kudłaty owczarek podhalański, biały jak śnieg, suczka o imieniu Bella, która uwielbiała Misia i Lenkę. Często za jakiś smakołyk woziła ich na swoim silnym grzbiecie. Dlatego Lenka bardzo lubiła piosenkę Wandy Chotomskiej, którą nauczył jej miś, który z kolei usłyszał ją w radiu w czasach gdy dopiero powstawał w domu swej twórczyni – cioci Moniki. Fragmenty piosenki :„A ja mam psa” bardzo często więc wspólnie śpiewali.
       W czasie roku szkolnego, Lenka swojego misia z origami zabierała nawet do przedszkola, później też do szkoły. Miała dla niego specjalny wodoodporny plecaczek, który uszyła jej mamusia. Ale miś był dość duży i jego główka często wystawała z plecaka. Ale miś był zadowolony z tego faktu, bo mógł podziwiać ciekawe widoki. Chował się tylko gdy padał deszcz lub śnieg. W szkole siedział zawsze obok Lenki i szeptał jej do ucha podpowiedzi, choć zazwyczaj bardzo dobrze znała odpowiedzi, a w domu pomagał jej w nauce, gdyż razem z dziewczynką pilnie słuchał na lekcjach. Razem czytali pełne przygód książki, które po prostu uwielbiali od najmłodszych lat. Sami również wspólnie wymyślali wiersze , opowiadania, a nawet komponowali piosenki.
     Na któreś urodziny od swojego wuja z Zakopanego, Gerharda, Lenka dostała ręcznie robione cymbałki i najprawdziwszy tamburyn, a ponieważ była muzykalna – co zostało jej z wczesnego dzieciństwa, nauczyła się pięknie grać na tych instrumentach. Śpiew i muzyka stały się ich wspólną pasją i mieli do tego z misiem prawdziwy talent. Miś uwielbiał piać w niebogłosy, a Lenka cudownie mu wtórowała. Tak więc po podstawówce poszła naturalnie do szkoły muzycznej. Na zajęcia pozalekcyjne wybrała taniec więc często z misiem szaleli na parkiecie w dużym salonie i tańczyli całymi godzinami. Dzięki temu meli dobrą kondycję fizyczną, giętkie i elastyczne ciała.

      Lenka i miś byli zawsze bardzo grzeczni, często pomagali rodzicom w domowych obowiązkach. Lenka lubiła nawet sprzątać cały dom, wynosić śmieci, ścierać kurze, bo umiała docenić, że przyjemnie się żyje i mieszka w czystym otoczeniu i uporządkowanej przestrzeni. Wtedy lepiej się tworzy i miłej spędza czas. A że była dziewczynką zdyscyplinowaną - nie pozwalała sobie na lenistwo. Uporządkowana przestrzeń wokół to ład i porządek w głowie. A ponieważ dodatkowo jej mama dbała, aby rodzina zdrowo się odżywiała i aby w domu nie piło się coca-coli, nie jadło niezdrowych rzeczy czyli czipsów, i zbyt dużej ilości słodyczy, wszyscy domownicy mieli bardzo dużo sił i energii. Zajadali za to dużo orzechów, bakalii, warzyw i świeżych soczystych owoców więc mogli dzień spędzać aktywnie zarówno umysłowo jak i fizycznie. Dlatego sprzątać, tworzyć, uczyć oraz tańczyć lub śpiewać im się po prostu chciało. W domu panował ład i porządek, i bardzo miła atmosfera. Wszyscy się wspierali i pomagali sobie nawzajem, każdy miał swoje obowiązki i wiedział co do niego należy więc wszystko grało jak w zegarku. Po prostu byli szczęśliwi i potrafili stworzyć swój własny kawałek dobrego świata.
       Jedyną słabością, a może i mądrością misia było to, że bardzo bał się wody, a jeszcze bardziej ognia. Wody bo mogła zniszczyć jego papierowe ciałko, a ognia bo ten mógł go całkowicie unicestwić. Miś nawet sceptycznie podchodził do śniegu i lodu, i nigdy nie wdepnął w żadną kałużę. Gdy Lenka miała lat kilkanaście i razem ze swoimi przyjaciółmi chodziła nad jezioro – miś zawsze trzymał się trochę na uboczu. Bardzo bał się zamoczyć . Chciał być sprawny i w dobrym stanie na długie lata. Dlatego na deszczową pogodę miał specjalny przeciwdeszczowy płaszczyk, a Lenka dodatkowo chroniła go swym małym czerwonym parasolem w białe grochy. A gdy było dużo kałuż chowała go do swojego wodoodpornego plecaczka. Miś na spacerach w deszczu zawsze był bardzo cichy i smutny, prawie się nie odzywał, a w ogóle to wolał unikać deszczowej pogody i zostawał wtedy w domu z mamą Anną. Gdy pewnego lata pojechali całą rodziną nad morze, miś chodził tylko po plaży – do morza nawet się nie zbliżał. Miało to swoje dobre strony, bo na plaży miś znalazł wielki, piękny bursztyn, który podarował Lence. Lenka bardzo się ucieszyła i postanowiła, że zrobi sobie z niego jakiś ciekawy naszyjnik. Budowali też wtedy piękne majestatyczne zamki z piasku, w czym pomagał im tata Marcel, był on ogólnie wielkim specjalistą od wszelkich budowli, skończył też studia w tym kierunku i w rzeczywistości był najprawdziwszym architektem. Lena czuła się już całkiem jak księżniczka z bajki, a miś był jej rycerzem w pełnym rynsztunku, co prawda w zbroi z papieru, ale tego nie było akurat widać.
         Gdy kiedyś byli wspólnie poza domem i dopadła ich burza, Lenka w ostatniej chwili schowała misia do nieprzemakalnego plecaczka. Najedli się razem sporo strachu, ale na szczęście misiowi nic się nie stało. Jednak na przyszłość postanowili bardziej uważać i nie ryzykować zmoknięcia. Woda to była rzecz, której miś bardzo, ale to bardzo się bał. A gdy był troszkę ubrudzony, Lenka mogła go tylko szybko przetrzeć szmatką, aby nie zamoczyć jego papierowego ciałka, po czym musiała go szybko wysuszyć suszarką do włosów. Zaś na widok ognia miś prawie wpadał w panikę. Nie zbliżał się nigdy do kominka, unikał zapalonych świeczek i imprez przy ognisku, a palenie papierosów uważał za wielkie zło! Mógł przecież na spacerze przez przypadek wdepnąć w niedopałek i spłonąć! Dlatego nigdy nie rozumiał ludzi, którzy palą papierosy – nie dość, że wyrządzają sobie wielką krzywdę to mogą ją jeszcze zrobić komuś innemu.
Pewnego ranka miś przeżył prawdziwy horror! Przez nieuwagę wdepnął właśnie w taki niedopalony i rzucony niedbale przez kogoś na chodnik papieros i podpalił sobie nóżkę! Zawołał wtedy z rozpaczą w głosie i z całych sił:
-”Aaaaaaa! Lenko, Lenko! Ratuj mnie bo spłonę!”
Ogień nie zdążył się rozprzestrzenić po całym ciele misia, na dworze było dosyć chłodno i bezwietrznie, a Lenka bardzo szybko zareagowała i umiała odnaleźć się w tej całej sytuacji, co prawdopodobnie uratowało życie jej oddanemu przyjacielowi. Ściągnęła swój zielony sweterek i zaczęła nim gasić misiową nóżkę. Udało jej się to, lecz nóżka odrobinę się nadpaliła, stała się krótsza i miś już zawsze na nią utykał. Od tego czasu nie mógł już tak szybko biegać jak kiedyś, a najgorsze było to, że była to ta sama noga, w której pobolewało go kolano. Miś po prostu przestał być już tak sprawny jak wcześniej, a jego papierowe ciałko z latami robiło się coraz bardziej zużyte, elementy wysłużyły się i nie przylegały do siebie tak dokładnie jak dawniej. Z powodu kurzu, wiatru i mijanych lat papier wyblakł odrobinę i postrzępił się gdzieniegdzie. Jednak Lena nie przestawała kochać swojego misia, spowodowało to tylko, że kochała go jeszcze bardziej, mając świadomość, że kiedyś zabraknie go przy niej.
         A tak z innej beczki to miś towarzyszył nawet Lence na jej pierwszej randce z kolegą ze szkoły muzycznej. Cichutko siedział sobie w plecaczku i ciekawy był każdego słowa, i wyglądał tylko czasami nieśmiało z plecaczka. Ten kolega, który stał się później chłopakiem Leny, nie miał nic przeciwko temu przyjacielowi z dzieciństwa swojej dziewczyny. Często więc zabierali misia ze sobą do teatru na sztuki, na które bardzo lubili chodzić. Misiowi bardzo się podobało i każdego kolejnego wyjścia do teatru wyczekiwał z niecierpliwością. Miś bardzo cenił sobie te spektakle, tak jak Lena i jej chłopak Maks. Już wtedy rozumieli, jak ważne było dla nich gromadzenie wspomnień i wrażeń, które wypełniały ich serca. Dużo ważniejsze niż wszystkie rzeczy materialne, które raczej żadnej pustki nigdy wypełnić tak naprawdę nie mogą. Chodzili też do kina i na koncerty muzyczne, lubili bardzo podróżować. Na początek zwiedzili ciekawe miejsca w Polsce: Wrocław, Kraków, Kazimierz Dolny i Zakopane, tam odwiedzili wujka Gerharda, który częstował ich pysznymi oscypkami z dżemem żurawinowym. Gdańsk i inne nadmorskie miasta na razie ominęli ze względu na misiową niechęć do wody.

       Pewnego 25 listopada w dzień Pluszowego Misia, mimo że nasz miś nie był pluszowy lecz papierowy z origami modułowego cała rodzina urządziła misiowi uroczyste przyjęcie. Zamówiono duży tort czekoladowy, a dla misia tort z papieru w kolorze kremowo-czekoladowym, gdyż co jest oczywiste i jak już pisaliśmy - miś, jak to wszystkie misie był ogromnym łasuchem. Takie słodycze jadali rzadko więc tym bardziej się cieszyli. Na torcie nie było hucznych świeczek, których jak wiadomo miś bardzo się bał. Miś był przeszczęśliwy, że to wszystko było zorganizowane z myślą tylko o nim. Czuł się dumny i wyjątkowy. Ze wzruszenia głos bardzo mu drżał gdy wznosił toast. Miś oczywiście nie pił alkoholu, ani innych napojów, a Lenka porwała go do tańca, nie pozwoliwszy nawet dokończyć przemówienia, które to wszyscy słuchali z wielkim wzruszeniem. I tańczyli wszyscy cały wieczór jedząc wielki tort i śmiejąc się z różnych żartów, i słuchając opowieści przy stole. Bawili się ze sobą wyśmienicie. Miś w końcu oddał Lenkę na parkiecie Maksowi, a sam usiadł na kanapie i oglądał jak wszyscy świetnie się bawią. Był taki szczęśliwy, że w rodzinie panuje miłość, zgoda i szczęście. Wiedział też, że była to po części jego zasługa, stał się w końcu częścią tej rodziny i miał duży wpływ na życie tych wszystkich bliskich mu ludzi, a szczególnie jego kochanej Lenki. Zrobiło mu się z tego powodu bardzo przyjemnie, usnął wzruszony na kanapie i chrapał to samego rana.
       
     Tak bardzo się cieszył gdy Lenka się zaręczyła, że mógł doczekać tej wspaniałej chwili. Chciał by zawsze była tak szczęśliwa jak tego dnia i by nigdy nic złego jej się nie przytrafiło. Ufał, że będzie dobrze. Jak ten czas szybko minął! Dopiero co była takim maluszkiem, szkrabem, którego tulił do snu, a tu proszę: „Już będzie wychodzić za mąż!”. Miś nie mógł w to uwierzyć. Przeżyli ze sobą tyle fajnych chwil, tyle przygód. Miś nie tracił nadziei, że wszystko będzie dobrze.

         Na weselu Lenki Miś był bardzo zadowolony i podekscytowany, zatańczyli nawet razem z Lenką kilka szybkich tańców. Później jednak miś zamyślił się i posmutniał, po czym poprosił, że gdy całkowicie będzie już zużyty, aby sprasowano go i powieszono na ścianie jako obraz w ramce, albo nawet przerobiono na zakładki do książek. Wszyscy misia pocieszali, że ma jeszcze przed sobą co najmniej kilkadziesiąt lat życia i będzie mógł opiekować się nie tylko dziećmi Lenki, a nawet jej wnukami. Miś myślał nad tym, że nic nie jest wieczne, cichutko przy tym popłakując, że wszystko przemija, gdyż taka jest kolej rzeczy i musimy się z tym niestety pogodzić. Odchodzi stare, a przychodzi nowe... Dlatego zawsze warto być dobrym dla ludzi, aby na starość mieć serce pełne i bogate, i z tego miś miał satysfakcję, bo nie miał sobie nic do zarzucenia. I tego dnia postanowił już więcej o tym nie myśleć, a tym bardziej nie mówić, aby nie psuć tak uroczystego wydarzenia jak ślub swojej małej Leny, tylko świetnie się bawić. Uczestniczył więc we wszystkich zabawach, a śmiechu było przy tym co nie miara i przetańczył wraz z innymi aż do białego rana.

      Bo choć misia serce było z papieru miś był bardziej ludzki niż niejeden człowiek. Zawsze życzliwy, uczynny i kochający. Nigdy przez całe swoje życie nie życzył nikomu źle i cieszył się z sukcesów innych, a szczególnie Leny, gdyż właśnie na tym polega prawdziwa przyjaźń. Taki był ten papierowy miś, a właściwie jest, bo wciąż siedzi sobie na lodówce i z troskliwością oraz miłością obserwuje życie całego domu, i wszystkich domowników. Nasz kochany miś z origami!

 Koniec.












15 komentarzy:

  1. O raju, to cała książeczka o misiu i Lence :) widać, ze barzdo lubisz swoją siostrzenicę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiu jest piękny a opowieść, bajka historia o Misiu i Lence bardzo ciekawa. Dobrze, że misiu nie spłonął od tego papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknego misia wygrałaś, a Lenka szczęśliwa podwójnie, bo oprócz misia dostała piękną bajkę :)
    Pozdrawiam Alina

    OdpowiedzUsuń
  4. Super misiu :D grtuluje wygranej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny misio, który stał się wspaniałym przyjacielem i częścią cudnej historii 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Ujawniłaś nam właśnie swój kolejny talent ;). Gratuluję :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Uroczy misio, a bajka jest bardzo śliczna i mądra! Pozdrawiam :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bajka świetna i z morałem. Wiele osób ma takie pamiątki z dzieciństwa, które towarzyszą przez całe życie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskoczyłaś mnie swoją kreatywnością, ciekawym wierszem i bajką. Z każdego utworu bije miłość do Siostrzenicy, Lenka na pewno jest szczęśliwa że ma taką wspaniałą Ciocię i wyjątkowe prezenty❤️😘

    OdpowiedzUsuń